28 lip 2012

34°C

Czy u Was też jest tak gorąco? Dzisiaj temperatura przeszła samą siebie - 34°C w cieniu! Nie robiłam zupełnie nic, bo... po prostu się nie dało. Dopiero po 18:00 nad miastem pojawiły się chmury i popadało. Co prawda tylko 30 minut, ale zawsze. Taki prysznic zmywa lepki kurz ze wszystkiego wokół, a powietrze robi się dużo przyjemniejsze - można oddychać! Zabraliśmy dzisiaj Toffiego ze sobą, żeby mógł chociaż trochę poodpoczywać na trawie (którą przez cały czas zraszałam wodą). Oczywiście bardzo chętnie leżał, ale tylko wtedy, kiedy miał nas w zasięgu wzroku. J. pomagał swojemu Tacie dokończyć schody, a ja przeglądałam wnętrzarskie gazety zatopiona w jednym z naszych upolowanych foteli. W cieniu moreli było całkiem przyjemnie! Łaciaty zdawał się podzielać moje zdanie...





Prace podłogowe trwają. Wyczyszczony jest już cały parkiet, na połowie został już położony podkład. Myślę, że w połowie przyszłego tygodnia skończy się moje źródło stresu i nerwów. A wtedy zacznę malować ściany...



Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.

PS. O tej porze można już coś robić. Ja właśnie piekę marchewkowe ciasto, bo dopiero teraz temperatura na to pozwala.

25 lip 2012

zupa w stylu vintage.

Pamiętam z dzieciństwa smak zupy, którą często panie kucharki przygotowywały przedszkolakom. Słodko-goździkowa zupa wiśniowa z nitkami makaronu - czy jest coś lepszego na gorące lato?



Urlopy, nawet te w domu, to bardzo miły wynalazek. Można zjeść śniadanie o 11, posiedzieć w ogrodzie, popędzić po michę letniej zupy i... znowu odpoczywać w ogrodzie. Drugi tydzień wolnego razem z J. spędzamy w wersji "slow" - pracujemy w ogrodzie, dogadzamy podniebieniom i oglądamy filmy do nocy, popijając białym winem. Ach, mogłabym tak cały czas. Tylko czy wtedy wakacje smakowałyby tak samo...?



Pozdrawiam wakacyjnie,
Agnieszka.

19 lip 2012

radość ma kolor biały.

Znacie to uczucie, kiedy wiecie, że czeka Was wycieczka i nie możecie spać w nocy poprzedzającej planowany wyjazd? Wczoraj obudziłam się o 5 rano, chociaż umówiliśmy się z J. na 10. I przeleżałam w łóżku do 7, bo stwierdziłam, że nie mogę jeszcze wstać. Jechaliśmy do Czacza - wioski znajdującej się ok 50km od Poznania. Właściwie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, bo wcześniej tam nie byliśmy. W stodołach i hangarach porozstawianych właściwie w każdym podwórzu można znaleźć wszystko - od okropnych kompletów wypoczynkowych, po porcelanę i koła od starych wiejskich wozów. Nas zauroczył komplet czterech drewnianych, malowanych na biało, foteli do ogrodu. Czułam, że nie możemy ich zostawić, ale... zostawiliśmy i poszliśmy dalej. Po przejrzeniu większej ilości podwórek postanowiliśmy wracać. Ale czegoś nam brakowało... Wróciliśmy po fotele! I mamy! Piękne, wymarzone, jak z angielskiego domu na wybrzeżu.





Spytacie o cenę? Sama jeszcze nie mogę uwierzyć... 25zł za sztukę! I mina J., który widział moje nieograniczone niczym szczęście - bezcenna!

Pozdrawiam serdecznie,
Agnieszka.

Dopisane: właśnie wróciliśmy z... Czacza! Z dwoma brakującymi nam do szczęścia fotelami. Cena? 40zł za 2szt. Mają odrobinę niższe oparcia (o dwie belki), ale są w identycznym stylu. Ah, już się nie mogę doczekać śniadań/obiadów/kolacji w ogrodzie...

16 lip 2012

jagodowa miłość.

Kiedy ktoś zadaje mi pytanie: "Jaki owoc lubisz najbardziej?" długo waham się z odpowiedzią. Latem każdy pojawiający się owoc jest moim ulubionym. Najpierw najbardziej lubię truskawki (których w tym roku nie mogłam jeść ze względu na jakąś dziwną wysypkę, która pojawiała mi się po dosłownie kilku kęsach). Później jem kilogramy morelek, które zrywam wprost z naszego drzewa w Tajemniczym. Parę dni temu powiedziałam J., że marzę o papierówkach. Na następny dzień Pan Sąsiad podał nam kosz pięknych, dużych jabłek przez płot. Zawsze marzyłam o takich sąsiedzkich wymianach plonów, więc szybko odwdzięczyliśmy się morelami. Teraz zakochałam się w jagodach. Postanowiłam, że zrobię coś pysznego, ale ostatnie gorące dni sprawiły, że zupełnie nie miałam ochoty włączać piekarnika. Postanowiłam, że zrobię zupełnie na odwrót i... przygotowałam jagodowe lody. Bez dodatku jajek, bo surowych się boję. Na bazie jogurtu i 30% śmietanki.



Na 12 niedużych lodów (robiłam je w w tych foremkach z IKEI) potrzeba:

250g jagód
200g borówek amerykańskich
250ml jogurtu naturalnego
150 ml śmietanki 30% (użyłam President)
1/4 szklanki cukru

Wszystko wrzucamy do miski i miksujemy aż utworzy się gładka, jagodowofioletowa masa. Oczywiście nie trzeba miksować do zupełnej gładkości. U mnie zostało w całości sporo owoców, a to nadaje lodom naprawdę przyjemny efekt. Mrozić trzeba lody przynajmniej przez 8h, żeby porządnie zamarzły.
Polecam wszystkim łasuchom, domowe lody to strzał w 10. A do tego jaki naturalny!







Dziś zaczynam urlop. Przede mną 14 dni bez pracy i stresu (przynajmniej tego najbardziej męczącego). Najbliższy tydzień planujemy spędzić w mieszkanku i pomalować sufity. Przygotujemy też ramy drzwi do lakierowania i posprzątamy wszystkie pokoje do zera, żeby w przyszły poniedziałek mogło się zacząć największe przedsięwzięcie czyli... cyklinowanie. Trochę się boję jak to wszystko wyjdzie, ale czuję taki przyjemny dreszczyk emocji na samą myśl. Będzie dobrze. Musi!

Pozdrawiam Was serdecznie,
jagodowa Agnieszka.

10 lip 2012

bo nikt by nie uwierzył.

Odkąd postanowiliśmy zamieszkać w naszym przyszłym mieszkanku, i odkąd zaczęliśmy urządzać ogród, robię zdjęcia typowo dokumentujące postępy prac. Żadne tam artystyczne widoczki i aranżacje. W 100% to, co jest. I cieszę się, że robię to zdjęcia, bo myślę, że nikt nie uwierzyłby w to, o czym byśmy opowiadali, nie podpierając się zdjęciami. Dziś otworzyłam folder z samego początku i przyrównałam miejsca do tego jak dane kąty wyglądają obecnie. I jestem w szoku. Polecam powiększyć zdjęcia poprzez kliknięcie.





Pozdrawiam i zmykam do pracy,
Agnieszka.

EDIT: Przeglądam zdjęcia i jeszcze kilka porównań:





Dobranoc!

4 lip 2012

pakuj się kto może!

Nazbierało mi się trochę tych wnętrzarskich gadżetów. Miałabym co wstawić do kuchni... gdybym ją miała. Postanowiłam spakować i zawieźć wszystkie te przedmioty do mieszkanka, bo stojąc na biurku tylko się kurzyły i wprowadzały niepotrzebne poczucie bałaganu. Pokój mam mały i kuchenne dodatki dość mocno go zagracały. Wygrane w Edukatorze Stylu sztućce i kupione za bon do IKEI, który J. dostał w prezencie od współpracowników, talerze i miski idealnie do siebie pasują. Czekam, czekam, czekam i doczekać się nie mogę, kiedy w końcu "tam" będzie dla mnie "tu, w domu".





23go lipca zaczyna się cyklinowanie podłogi. Mam nadzieję, że ten krok będzie dużym w stronę zamieszkania w tym wymarzonym miejscu.



Pozdrawiam z mojego auta - miejski internet i nowy laptop to połączenie idealne.
Agnieszka

3 lip 2012

‎(o)sowiałam. ♥

Wystarczy spojrzeć poniżej, i wszystko będzie jasne. Sama nie wierzę w to co mam przed oczami. A jednak! Dwie śliczne, sówkowe skarbonki znalezione wczoraj w Almi Decor tak bardzo chwyciły mnie za serce, że nie potrafiłam już wrócić bez nich do domu. J. mówi, że są fajne. Też tak sądzę. Nawet bardzo fajne. To chyba najszybciej spełnione marzenie. Wczoraj o 13 napisałam na blogu - "marzę o białej sowie". A o 18 tuliłam je do siebie (choć to porcelanowe skarbonki) i nie wypuściłam już z rąk. I zamiast jednej mam dwie. To się nazywa prawdziwy fart.

A oto i one:



Niesamowite, prawda?

Pozdrawiam,
Agnieszka.

2 lip 2012

poszukiwana!

Marzę o białej, porcelanowej sówce. Tego typu:



Zdjęcie stąd. Czy orientujecie się, gdzie mogę taką dostać? Ostatnio upadłam chyba na głowę i przeszukuję internet w poszukiwaniu takowych, a póki co znalazłam tylko sowie świeczniki.

Miłego poniedziałku,
Agnieszka.